Uciekł z miejsca wypadku i trafił za kratki
Mężczyzna, który przedwczoraj popołudniu na ul. Broniewskiego potrącił śmiertelnie oplem astrą kobietę i uciekł z miejsca wypadku, zgłosił się na komendę Policji. Dzięki pomocy okolicznych mieszkańców udało się ustalić jego personalia i dotrzeć do jego rodziny, co z pewnością wpłynęło na jego decyzję o oddaniu się w ręce stróżów prawa. Teraz może trafić za kratki nawet na 12 lat.
Mężczyzna, który przedwczoraj popołudniu na ul. Broniewskiego potrącił śmiertelnie oplem astrą kobietę i uciekł z miejsca wypadku, zgłosił się na komendę Policji. Dzięki pomocy okolicznych mieszkańców udało się ustalić jego personalia i dotrzeć do jego rodziny, co z pewnością wpłynęło na jego decyzję o oddaniu się w ręce stróżów prawa. Teraz może trafić za kratki nawet na 12 lat.
Tuż po 17.00 w Dąbrowie Górniczej na ul. Broniewskiego kierujący oplem astrą potrącił przechodzącą przez jednię 58-letnią kobietę. Kierowca, nie udzielając żadnej pomocy rannej, odjechał w miejsca wypadku. Obrażenia pieszej okazały się na tyle poważne, że pomimo przewiezienia do szpitala lekarzom nie udało się jej uratować. Sprawca wypadku trafił w dużej mierze do policyjnego aresztu dzięki informacjom uzyskanym od okolicznych mieszkańców. Okazało się, że po potrąceniu kobiety, w pewnej odległości od miejsca wypadku zjechał z jezdni i utknął w przydrożnym polu. Z pomocą ruszyli mu przypadkowi świadkowie tego zdarzenia. Jeden z nich wkrótce skojarzył, że mógł udzielić bezinteresownej pomocy właśnie kierowcy, który był poszukiwany przez policję. Przekazał funkcjonariuszom z Dąbrowy informacje na temat okoliczności, w jakich zetknął się z poszukiwanym i częściowe numery tablic rejestracyjnych. Dzięki analizie tych danych przez kryminalnych udało się wytypować pojazd i jego właściciela, który mógł mieć zwiazek z tym zdarzeniem. Policjanci dotarli do, jak się okazało ojca kierowcy opla, który przekazał im, że syn jest faktycznie zameldowany u niego, natomiast przebywa na co dzień w Myszkowie. Tam też policjanci udali się w celu jego zatrzymania. Jadąc na miejsce okazało się, że 29-latek zgłosił się w międzyczasie na miejscową komendę, gdzie został zatrzymany. Teraz może mu grozić nawet 12 lat więzienia.