Podziękowania dla Policjantów
Dotarł do nas list od pani Anety. Opisała ona wydarzenie, które rozegrało się tuż przed Świętami Bożego Narodzenia w Katowicach na ulicy Agnieszki. Jego bohaterami są policjanci z Komisariatu II w Katowicach.
Dotarł do nas list od pani Anety. Opisała ona wydarzenie, które rozegrało się tuż przed Świętami Bożego Narodzenia w Katowicach na ulicy Agnieszki. Jego bohaterami są policjanci z Komisariatu II w Katowicach.
„Nad ranem o godzinie 4.00 21 grudnia 2007 roku w naszym bloku wybuchł pożar. Paliło się jedno z mieszkań na poddaszu, w którym mieszka "uciążliwy" lokator. Pożar w porę ujawnili policjanci, za co im serdecznie dziękuję. Policjanci wszystkich nas wyprowadzili z mieszkań, nie czekając na przyjazd straży pożarnej, wyważyli drzwi do lokalu, gdzie się paliło i chcieli wydostać z niego naszego uciążliwego lokatora. Można by dużo o tym opowiadać i pisać, ale nie zapomnę jednego widoku do końca życia – jak policjant idąc na czworakach wchodzi do mieszkania, z którego wydobywają się kłęby dymu. Niestety, nie wydostał mężczyzny, który był w środku, gdyż sam się zaczadził. Gdyby Państwo widzieli zdenerwowanie tego policjanta, że nie mógł wydostać tego mężczyzny! Widziałam tych funkcjonariuszy, jak pomimo tragicznej sytuacji poganiali służby ratunkowe, "wypraszali" lokatorów z klatki schodowej oraz starali się jak najszybciej wydostać naszego sąsiada. Z tego co widziałam, również straż pożarna, która przyjechała na miejsce miała ułatwione zadanie. Policjanci ustalali wszystko, odcięli prąd, sprawdzali instalacje, to, czy nikt nie został w mieszkaniu. Cała sytuacja trwała kilka minut, nie zdawałam sobie sprawy że w tak poważnej sytuacji można tak trzeźwo myśleć i aż tak dużo zrobić.
Drodzy Państwo, po przyjeździe straży sytuacja została opanowana. Nasz sąsiad został wyciągnięty z mieszkania przez strażaków na zewnątrz i zabrany do szpitala. Niestety, nikt nie udzielił pomocy jednemu z policjantów który wchodząc do mieszkania najprawdopodobniej zatruł się dymem. Policjant ten przez parę minut wymiotował przed blokiem praktycznie można powiedzieć, że na kolanach. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy zdecydowałabym się na takie działanie, jak ten policjant. Nie wiem, czy byłabym gotowa ponieść takie konsekwencje dla swojego życia lub zdrowia. Zastanawiałam się stojąc przed blokiem, czy warto w ogóle ratować człowieka, który tylko uprzykrza nam życie alkoholika, który ciągle się kłóci i ma do wszystkich pretensje. Widząc to zajście, zaangażowanie policjantów i straży doszłam do wniosku, że takie zdarzenia uświadamiają nam, że każde życie ludzkie jest ważne. Ciekawa jestem, czy ten policjant,który się zatruł, uzyskał jakąkolwiek pomoc. On ryzykował swoje życie, bo zatrucie czadem jest śmiertelne !!! To Ci Policjanci uratowali nasz budynek przed spaleniem. Można powiedzieć że sprawili, że mogliśmy mieć spokojne Święta.