Wiadomości

Goją siniaki po napadzie na judokę

Data publikacji 24.05.2010

Dwaj mieszkańcy Bytomia w środku nocy napadli na korzystającego z bankomatu mężczyznę. Mający być ofiarą radzionkowianin, obronił się przed atakiem zbirów. Jednego powalił na ziemię, natomiast drugi został zatrzymany przez policyjny patrol. Sprawcy napadu dopiero potem dowiedzieli się, że zaatakowali reprezentanta kadry narodowej w judo.

Dwaj mieszkańcy Bytomia w środku nocy napadli na korzystającego z bankomatu mężczyznę. Mający być ofiarą radzionkowianin, obronił się przed atakiem zbirów. Jednego powalił na ziemię, natomiast drugi został zatrzymany przez policyjny patrol. Sprawcy napadu dopiero potem dowiedzieli się, że zaatakowali reprezentanta kadry narodowej w judo.
Mieszkający w Bytomiu 28-latek, widząc około północy podchodzącego do bankomatu przy ul. Dworcowej mężczyznę,wyczekał, aż ten wprowadzi kod PIN i wówczas, podbiegając uderzył chcącego pobierać pieniądze 25-letniego mieszkańca Radzionkowa. Prawdopodobnie wbrew założeniu napastnika, uderzony w twarz mężczyzna zamiast upaść lub co najmniej być zamroczonym od ciosu, złapał go za klapy ubrania i powalił na ziemię. Widzący to 25-letni wspólnik napastnika podbiegł, by pomóc kompanowi, jednak zanim zdążył wyprowadzić cios, również i on szybko znalazł się na chodniku w pozycji leżącej. Ponownie pierwszy z atakujących mężczyzn rzucił się z pięściami na broniącego się skutecznie radzionkowianina i również tym razem nie dał mu rady. Jego kompan, po nabraniu słusznego zresztą przekonania, że źle trafili w wyborze ofiary, próbował czmychnąć w kierunku ulicy Moniuszki, gdzie wpadł prosto w ręce patrolu z Komisariatu III. Sprawcy tej napaści byli pijani i jeszcze w nocy trafili za kraty policyjnego aresztu. W obronie przed napastnikami 25-letniemu mieszkańcowi Radzionkowa pomogły wieloletnie treningi judo, w którym jest reprezentantem kadry narodowej oraz ubiegłorocznym brązowym medalistą  mistrzostw Polski.
Dzisiaj sprawcy tej napaści staną przed prokuratorem, który zadecyduje o ich dalszym losie.

Powrót na górę strony