Świętochłowicki mundurowy Mistrzem Polski w Muay Thai! - nasz wywiad
Posterunkowy Mateusz Towarnicki to 27-letni policjant Komendy Miejskiej Policji w Świętochłowicach, który ma na koncie wiele osiągnięć, w tym złoty medal mistrzostw Polski w Muay Thai w wadze do 63,5 kg. Co pomaga mu w sporcie? Jak radzi sobie z porażkami? Przeczytaj nasz wywiad.
Czy pamiętasz swój pierwszy trening Muay Thai? Skąd akurat fascynacja tym sportem?
Pierwszy trening pamiętam, jakby był tydzień temu. Niewielka grupka chłopaków i dziewczyn przyszła na dopiero co startującą sekcję młodzieżową Muay Thai. Jedni się stresowali, inni byli wyluzowani, ja po prostu byłem ciekaw jak to będzie wyglądać. Po intensywnej rozgrzewce zaczęliśmy od razu uczyć się przyjmowania odpowiedniej postawy do walki, zadawania ciosów i kopnięć a zakończyliśmy nauką rozciągania się. Z czasem każdy z nas zaczął powoli kompletować sobie sprzęt, od rękawic po ochraniacz na szczękę i resztę. Nieraz kieszonkowe albo pieniądze z urodzin, świąt albo dorywczych prac przeznaczało się w całości w sprzęt, seminaria, opłaty startowe i treningowe. Ćwicząc, poznałem wiele sympatycznych osób, z którymi przyjaźnię się do dzisiaj. Boks tajski zacząłem uprawiać, ponieważ jest najbardziej wymagającym sportem walki pod względem kondycyjnym, łączącym elementy treningu aerobowego i siłowego. Ćwiczy nie tylko każdy mięsień w ciele, ale także wytrzymałość psychiczną. Dlatego początkujący w tym sporcie musi być przygotowany na duży wysiłek psychiczny i siłowy, a tego chciałem spróbować.
Co daje Ci trenowanie Muay Thai?
Zawsze zależało mi na dobrej kondycji, zdrowiu i dodatkowych umiejętnościach a boks tajski spełnia wszystkie moje oczekiwania. Ten sport daje mi pełny wachlarz technik stójkowych, więc zostaje tylko dbanie o to, by rozwijać płaszczyznę parterową. Znam swój organizm i wiem, kiedy jestem w stanie sprostać nawet największym wyzwaniom. Sporty uderzane kształtują też charakter i pewność siebie. Gdybym miał porównać siebie, kiedy zaczynałem a teraz, to systematyczna praca przyniosła duże efekty. Trenowanie pozwala mi również stale podnosić swoje umiejętności, nie da się tutaj nudzić i stać w miejscu, chyba że bardzo się tego chce. Dzięki treningom jestem bardzo uniwersalny w walce, bieganiu czy treningu z masą własnego ciała.
Jak często trenujesz?
W tygodniu samych treningów boksu tajskiego mam pięć. Do tego dochodzi jeszcze tak zwana ogólnorozwojówka, czyli bieganie, interwały, siłownia, rozciąganie i pływanie, które staram się wpleść w pozostałe dni tygodnia lub wykonując je jeszcze przed bazowym treningiem, przykładowo rano pobiegać, aby po południu wyruszyć na matę. Na pierwszy rzut oka ciężko jest połączyć życie zawodowe, pasję i życie prywatne. Niekiedy, w ciągu dnia wymaga to ode mnie zmiany całego planu i przestawienia wszystkich zajęć pod grafik lub losowe sytuacje, ma przykład sprawy urzędowe, badania czy wyjście do kina ze znajomymi. Trzeba umieć pogodzić to wszystko ze sobą i być przygotowanym na to, że nie zawsze wszystko układa się według planu. Nie można być perfekcjonistą...
Rozmawialiśmy o treningach i przygotowaniu fizycznym, a co z mentalnym? Jak przygotowujesz się psychicznie przed walką?
Na samym początku mojej przygody przyznam szczerze, że nie miałem psychiki do tego sportu. Wcześniej uprawiałem tylko sporty drużynowe i nie były one tak kontaktowe, jak boks tajski. Nie potrafiłem przyswoić do siebie tego, że za chwilę wejdzie się na ring i dostanie się punkty za złapanie kogoś za głowę i uderzenie w nią kolanem lub łokciem z pełnym impetem. Zacząłem pytać się starszych i doświadczonych kolegów jak oni radzą sobie ze stresem, a z czasem dużą popularność zyskali sobie trenerzy mentalni i to głównie od nich czerpałem wiedzę na temat budowania pewności siebie i radzenia sobie ze stresem. Teraz wychodząc do walki, czuję pozytywną sportową złość, chęć rywalizacji i pokazania się z jak najlepszej strony.
Co czujesz po walce? Czy wygranej czy przegranej, bo zakładam, że w całej karierze sportowej takie również się zdarzały.
Po walce obydwie strony czują ogromne zmęczenie. Rozcięcia, krwiaki, opuchlizna i niekiedy złamane żebra lub nos to pokłosie zakończonej walki. Nie ma jednak lepszego uczucia od wygranej, wtedy w głowie dochodzi do podsumowania całego wysiłku związanego z treningami, trzymaniem rygorystycznej diety, zbijaniem wagi, by zmieścić się w limicie, aby w końcu otrzymać medal i gratulacje za całokształt ciężkiej pracy. Na dodatek, jest to motywacja do dalszego rozwoju. Porażki również się zdarzają i nie należy się nimi przejmować, wystarczy wyciągnąć wnioski z walki, poprawić błędy i przystąpić do kolejnego „sprawdzianu” za jakiś czas. Chociaż nikt nie lubi uczucia przegranej to „błąd, który uczy pokory, jest lepszy od sukcesu, który czyni aroganckim”. Ten oraz wiele innych cytatów pomaga mi traktować niepowodzenie jako naukę, a nie okazję do użalania się nad sobą.
Słyszałem, że oprócz sportów walki masz jeszcze sporo innych, równie wymagających zainteresowań. Możesz coś o tym opowiedzieć?
Sport dał mi dużą motywację do stałego podnoszenia swoich umiejętności i kwalifikacji. Nie mówię tu o robieniu jak największej liczby szkoleń czy kursów po to by je wpisać do CV a nic nie umieć, tylko o świadomym rozwoju samego siebie. Moją drugą pasją jest płetwonurkowanie, w którym zostałem tak zwanym Divemasterem, czyli osobą, która pomaga instruktorowi szkolić innych, organizuje całą logistykę, przygotowuje sprzęt, transport i nadzoruje kursantów w trakcie zajęć. Wstąpiłem także do Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i zostałem ratownikiem wodnym. Skoro potrafię pływać i nurkować to wypadałoby jeszcze umieć komuś pomóc i znać dobrze żywioł, jakim jest woda. Oprócz tego, od czasu do czasu uczestniczę w organizowanych w całym kraju szkoleniach z taktyk i technik interwencji, których jest coraz więcej. Cieszę się, że wielu byłych funkcjonariuszy dzieli się doświadczeniem z młodszymi kolegami podczas takich zajęć.
Rozmowę z posterunkowym Mateuszem Towarnickim przeprowadził młodszy aspirant Michał Tomanek, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Świętochłowicach.
Zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego Mateusza Towarnickiego.