Zdobywa Koronę Europy
Zabrzański policjant asp. Michał Puchała od 20 lat zdobywa Koronę Europy. Zapraszamy do zapoznania się z jego relacją z wyprawy na 13 szczyt z jego kolekcji. Tym razem był to najwyższy szczyt Andory, Coma Pedrosa (2952 m n.p.m.)
W sercu Pirenejów odnalazłem kraj, który okazał się łaskawym dla kolekcjonera szczytów rozrzuconych na mapie Europy. Przed odwiedzeniem Andory wiedziałem tylko tyle, że jest to kraj chętnie odwiedzany z uwagi na strefę bezcłową i atrakcyjne ceny alkoholi, tytoniu czy perfum. Na miejscu okazało się, że leżąca w dolinie rzeki Valiry i jej dwóch dopływów, Valiry Północnej i Valiry Wschodniej oferuje coś znacznie więcej. Patrząc na mapę, z łatwością zobaczymy, że to niewielkie księstwo wciśnięte pomiędzy Francję a Hiszpanię jest położone w całości w Pirenejach. Co ciekawe jest to również najwyżej zamieszkały kraj w Europie. Średnia wysokość terenu to aż 1996 metrów nad poziomem morza. Najwyższym szczytem położonym w tym kraju jest szczyt Coma Pedrosa (2952 m n.p.m. ), to właśnie ten szczyt stanowił główny punkt mojej wizyty w Andorze. Będąc w tak górskim kraju, musiałem spędzić tam kilka dni, szczególnie że przez księstwo przebiega kilka długodystansowych szlaków. Swoją trasę zaplanowałem tak, aby każdej nocy skorzystać z możliwości bezpłatnego noclegu. W Andorze w latach 80 podjęto decyzję o adaptacji/ budowie Refugiach na górskich szlakach. Refugiach to darmowe schrony, w których są metalowe prycze, kominek lub koza. W jednym zrobiono nawet toaletę. Łącznie jest ich 22, plus 4 Refugia -schroniska z obsługą, które zwykle zamykane są końcem września lub w połowie października. Co ciekawe nawet w tych płatnych schroniskach, dostępne są zawsze, darmowe miejsca noclegowe (o ile nie ma ludzi). Swoją pirenejską przygodę rozpocząłem w niedziele 2 października 2022 r. w stolicy Andorra la Vella, skąd po godzinie 17:00 wyruszyłem w kierunku pierwszego Refugia Prat Primer położonego na wysokości 2235 m n.p.m. Na miejsce dotarłem po godzinie 21. Było ciężko, plecak ważył nie mniej niż 30 kilogramów, a przewyższenie wynosiło ponad 1200 metrów na odcinku 5 km. Na szczęście na miejscu zastałem czyste Refugio, pachnące dymem, z metalowymi pryczami oraz wodą zaraz obok schronu. Refugia znajdują się zwykle w pięknych miejscach. Prat Primer ma fantastyczny widok na dolinę Valiry i migoczące w oddali światła stolicy. Kolejnego dnia obrałem sobie za cel przejście granią na szczyt Monturull (wysokość 2760 m n.p.m), a następnie nocleg w Refugio Perafita (2200 m n.p.m.) Tego dnia pokonałem około 10 km, przejście granią i zejście z Monturull z nadal ciężkim plecakiem okazało się wyzwaniem dnia. Na wtorek zaplanowałem dojście do Refugio D’ensagents na wysokość 2425 m n.p.m. Jest to jedne z wyżej położonych schronów. Na trasie zajrzałem też do Refugio D’ILLA, gdzie spotkałem pierwszą osobę. Był to Nika z Argentyny - pracownik Refugia, który był jedyną osobą w najbliższej okolicy. Nika poczęstował mnie croissantem własnej roboty oraz udostępnił Wi-Fi. Dzięki temu sprawdziłem pogodę na kolejne dni. Okazało się, że szczęście mi sprzyjało, miało być słonecznie. Tydzień wcześniej pirenejskie szczyty były białe od śniegu. W Refugio D’ensagents byłem wieczorem. Na szczęście spotkałem tam miłośników gór z Holandii. Kolejnego dnia zmodyfikowałem trasę i postanowiłem zejść do miejscowości Encamp, skąd autobusem pojechałem w kierunku północnym do miejscowości Soldeu. Stamtąd ruszyłem do komfortowego Refugiu Cabana Sorda na wysokości 2295 m n.p.m. Tego dnia pokonałem około 10 kilometrów oraz ponad 1500 metrów przewyższenia. Cabana Sorda była najbardziej luksusowym refugio z prawdziwą toaletą. W Cabanie miałem okazje poznać ratownika Górskiego z Andorry, który był tam wraz ze swoją hiszpańską towarzyszką, wiec wieczór spędziliśmy na górskich rozmowach. W czwartek postanowiłem odpocząć i tego dnia pokonałem tylko 4 kilometry, 360 metrów przewyższenia. Zatrzymałem się w jednym ze starszych Refugio Cóms de Jan. Wczesną porę przybycia wykorzystałem na zrobienie prania oraz gorącą kąpiel. Widoki z tego miejsca były również niesamowite. Nad ranem czekała mnie niespodzianka w postaci wizyty biologów, którzy desantowali się ze śmigłowca na okoliczne wzgórze. Okazało się, że naukowcy liczyli występujące w okolicy świstaki. Piątkowy dzień zacząłem od zejścia do miejscowości Ransol, skąd musiałem przemieścić się autobusem do stolicy około 20 kilometrów, a następnie również autobusem do miejscowości Arinsal. Podczas krótkiego pobytu w stolicy odwiedziłem miejską bibliotekę, gdzie wydrukowałem numer startowy do wirtualnego biegu o Buzdygan Komendanta Rektora Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Z Arinsal wyruszyłem do Refugio del Pla de I’estan, gdzie również kolejny wieczór upłynął na rozmowach o górskich wyprawach. Spotkałem tam Andorkę, miłośniczkę górskich eskapad. Sobotni dzień był pierwszym, podczas którego musiałem wyciągnąć kurtkę przeciwdeszczową. Lekki deszcz i chmury kotłujące się w dolinach tylko dodawały uroku pirenejskim szczytom. Wizytę nad jeziorem Estany Forcat zapamiętam na długo, widoki znad tafli jeziora w jesiennych warunkach były jak wyjęty z obrazka. Do tego otaczała mnie wszechogarniająca cisza. Kolejny Nocleg miałem zaplanowany po stronie hiszpańskiej w ciekawym schronie Refugio Josep Maria Montfort z bajecznym widokiem na Pireneje. Tego dnia pokonałem około 4 kilometry w tym ponad 700 metrów przewyższenia. Kolejnego dnia czekał na mnie mój klejnot w postaci szczytu Coma Pedrosa. W planie miałem również zrealizowanie wirtualnego biegu o Buzdygan. Miejscem startu było Refugio, a metę wyznaczyłem sobie w Arinsal w Andorze. Wszystko tego dnia sprzyjało i po około 2-godzinnym podejściu wszedłem na wysokość 2943 metrów nad poziomem morza. To oznaczało szczyt Come Pedrose. Widoki z wierzchołka były wyśmienite, do tego w okolicy szczytu szybowały sępy płowe. Dla mnie te chwile na szczycie mogłyby trwać wiecznie, niestety tego dnia miałem powrotny autobus do Barcelony. Za zbyt długie podziwianie widoków zapłaciłem szybkim marszem w dół oraz brakiem postoju w Refugio Comapedrosa. Udało mi się skrócić czas o połowę i w zasadzie ze szczytu zbiegłem w półtorej godziny. Pozwolił mi to na godzinną przechadzkę po mieście. O 17:00 wyruszyłem autobusem w kierunku Barcelony. Cieszę się z realizacji kolejnego celu, Coma Pedrosa została odznaczona jako 13 na mojej liście Korony Europy.