Wiadomości

Uratowany przed zamarznięciem

Data publikacji 13.02.2012

Kilka patroli zaangażowanych było dzisiejszej nocy w poszukiwanie 30-letniego mężczyzny, który zadzwonił do oficera dyżurnego bielskiej policji prosząc o pomoc w wydostaniu się ze śnieżnej zaspy. Bielszczanin twierdził, że nie wie gdzie dokładnie się znajduje, a jednocześnie nie może się poruszać o własnych siłach, bo nie ma czucia w nogach. Na szczęście policjanci szybko dotarli z pomocą.

Kilka patroli zaangażowanych było dzisiejszej nocy w poszukiwanie 30-letniego mężczyzny, który zadzwonił do oficera dyżurnego bielskiej policji prosząc o pomoc w wydostaniu się ze śnieżnej zaspy. Bielszczanin twierdził, że nie wie gdzie dokładnie się znajduje, a jednocześnie nie może się poruszać o własnych siłach, bo nie ma czucia w nogach. Na szczęście policjanci szybko dotarli z pomocą.

Około 1.00 oficer dyżurny odebrał telefon od mężczyzny, który prosił o natychmiastową pomoc w obawie przed zamarznięciem. Rozmówca twierdził, że znajduje się gdzieś w okolicy lotniska w Aleksandrowicach, gdzie na dobre utknął w śnieżnej zaspie. Z jego relacji wynikało, że nie mógł dotrzeć do domu o własnych siłach, bo stracił czucie w nogach. Dyżurny przez cały czas utrzymywał telefoniczny kontakt z zaginionym, a jednocześnie skierował na miejsce kilka patroli, które przeczesywały teren w jego poszukiwaniu. Po kilku minutach rozmowy mężczyzna stwierdził, że widzi w pobliżu sygnały policyjnego radiowozu. Kiedy policjanci dotarli do zaginionego okazało się, że był nietrzeźwy. Badanie wykazało w jego organizmie blisko 1,5 promila alkoholu. Twierdził, że z zimna stracił czucie w nogach i nie może chodzić. Na miejsce wezwano więc pogotowie ratunkowe, które udzieliło mu pomocy. Kiedy przewieziono go do szpitala zaczął się zachowywać wyjątkowo agresywnie wobec personelu. W efekcie trafił do ośrodka przeciwdziałania problemom alkoholowym.

Powrót na górę strony